Jesteśmy po okresie świątecznym . Przyznam , że nigdy nie
lubiłam tego czasu . Zarówno jeśli chodzi o Święta Bożego Narodzenia jak i
Wielkiej Nocy . Jako dziecko i osoba nastoletnia dostosowywałam się do
panujących schematów i przekonań . Skutkowało to tym, że chodziłam do Kościoła
i uczestniczyłam we wszystkich rytuałach świątecznych jak dzielenie się
opłatkiem, Pasterka i wiele innych .
Tak naprawdę nie czułam tego w sobie . Robiłam to , bo wypada, bo inni tak robią więc ja też powinnam . Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się głębiej w co i czy wierzę . Dopiero 7 lat temu dzięki pewnej ważnej dla mnie osobie zaczęłam modlić się poprzez medytację , rozmowę . Napisałam też własną modlitwę do Archanioła Michała, która bardzo i pomogła . Zaczęłam czerpać prawdziwą radość z modlitwy i czuć ją. Uważałam długi czas, że nie potrafię się modlić . A jedyna właściwa modlitwa to ta z modlitewnika i w Kościele . To nieprawda . Prawdziwa modlitwa to ta, która wypływa z naszego serca . Bardzo wierzę w Anioły, szeroko pojętą energię, intuicję . Boga pojmuję natomiast jako energię . która jest nieokreślona, nie ma wyglądu i kształtu . Po prostu nam towarzyszy .
Obserwuję w okresie świątecznym ludzi. To jak gonią za prezentami, choinkami kupując pełne kosze produktów. Wiele osób jest w stanie nawet wziąć pożyczkę czy kredyt byle tylko się pokazać. Wciąż trudno mi to pojąć , bo tak naprawdę dla kogo to robimy i po co? Co chcemy udowadniać i komu ?.
Święta Bożego Narodzenia pojmuję jako świętowanie narodzin Jezusa Chrystusa, którego katolicy czczą i żyją a przynajmniej powinni na jego obraz i podobieństwo. Nie wspomnę już o tym, że skoro są katolikami to w moim odczuciu ich obowiązkiem jest znać Pismo Święte – znać to znaczy nie bezmyślnie klepać to co jest tam napisane a czytać ze zrozumieniem, analizować.
Obserwując jednak czas świąteczny i przedświąteczny mam wrażenie, że ludzie zapominają o prawdziwym sensie tego co tak szumnie i jak podkreślają z tradycją chcą obchodzić . Nie oceniam tego, bo nie mnie to robić . Piszę jedynie o swoich przemyśleniach na dany temat .
Żyjemy w wielu schematach i przekonaniach wtłaczanych nam do głów przez pradziadków, dziadków czy rodziców. Jesteśmy jak roboty wykonujące wiele rzeczy, bo tak wypada, bo tradycja , bo co powiedzą inni. A gdzie w tym wszystkim jesteśmy my , szczerość przeżywania tego czasu i świadomość jaki jest sens tych czy innych świąt czy w ogóle wiary w Siłę Wyższą . ?.
Jedna z osób z mojego otoczenia oburzyła się, że otwarcie mówię o swoim stosunku do religii, wiary i obchodzenia świąt . Dla mnie wiara nie jest rzeczą na pokaz . To nie jest zabawka z której korzystamy tylko wtedy kiedy jest nam źle tylko wtedy kiedy chcemy uciec przed tym co jest dla nas trudne i niewygodne. Wiara powinna dawać radość i wypływać z serca niezależnie od tego jak wiedzie nam się w życiu .
Jeśli utożsamiamy się z religią lub czymkolwiek innym to znaczy, że żyjemy według pewnych zasad którym dany nurt się kieruje, podpisujemy się pod tym . Kiedyś odwiedził mnie świadek Jehowy i chciał ze mną rozmawiać o Biblii . Powiedziałam mu, że z przyjemnością bym to zrobiła, ale nie znam Biblii na tyle by móc dyskutować o rzeczach tam zawartych . Później poznałam też osobę , która była ochrzczonym świadkiem Jehowy i po raz kolejny uświadomiłam sobie ,że nazywanie siebie katolikiem z mojej strony byłoby perfidne i niegodne . Podobno w Polsce mamy 85 % katolików, a ja zawsze zadaję sobie pytanie ilu z nich tak naprawdę po pierwsze zna i rozumie Pismo Święte a po drugie ilu z tych zadeklarowanych katolików żyje na obraz i podobieństwo Jezusa i kieruje się wartościami w Biblii zawartymi i tymi którymi podobno Jezus się kierował. Skoro uważają siebie za katolików to znaczy, że utożsamiają się z tym. Często słyszę określenia praktykujący i niepraktykujący katolik. W moim odczuciu nie ma czegoś takiego. Albo się jest wyznawcą danej wiary w całości, albo nie. Nie można trochę być w pociągu a trochę z niego wysiąść.
Tak naprawdę nie czułam tego w sobie . Robiłam to , bo wypada, bo inni tak robią więc ja też powinnam . Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się głębiej w co i czy wierzę . Dopiero 7 lat temu dzięki pewnej ważnej dla mnie osobie zaczęłam modlić się poprzez medytację , rozmowę . Napisałam też własną modlitwę do Archanioła Michała, która bardzo i pomogła . Zaczęłam czerpać prawdziwą radość z modlitwy i czuć ją. Uważałam długi czas, że nie potrafię się modlić . A jedyna właściwa modlitwa to ta z modlitewnika i w Kościele . To nieprawda . Prawdziwa modlitwa to ta, która wypływa z naszego serca . Bardzo wierzę w Anioły, szeroko pojętą energię, intuicję . Boga pojmuję natomiast jako energię . która jest nieokreślona, nie ma wyglądu i kształtu . Po prostu nam towarzyszy .
Obserwuję w okresie świątecznym ludzi. To jak gonią za prezentami, choinkami kupując pełne kosze produktów. Wiele osób jest w stanie nawet wziąć pożyczkę czy kredyt byle tylko się pokazać. Wciąż trudno mi to pojąć , bo tak naprawdę dla kogo to robimy i po co? Co chcemy udowadniać i komu ?.
Święta Bożego Narodzenia pojmuję jako świętowanie narodzin Jezusa Chrystusa, którego katolicy czczą i żyją a przynajmniej powinni na jego obraz i podobieństwo. Nie wspomnę już o tym, że skoro są katolikami to w moim odczuciu ich obowiązkiem jest znać Pismo Święte – znać to znaczy nie bezmyślnie klepać to co jest tam napisane a czytać ze zrozumieniem, analizować.
Obserwując jednak czas świąteczny i przedświąteczny mam wrażenie, że ludzie zapominają o prawdziwym sensie tego co tak szumnie i jak podkreślają z tradycją chcą obchodzić . Nie oceniam tego, bo nie mnie to robić . Piszę jedynie o swoich przemyśleniach na dany temat .
Żyjemy w wielu schematach i przekonaniach wtłaczanych nam do głów przez pradziadków, dziadków czy rodziców. Jesteśmy jak roboty wykonujące wiele rzeczy, bo tak wypada, bo tradycja , bo co powiedzą inni. A gdzie w tym wszystkim jesteśmy my , szczerość przeżywania tego czasu i świadomość jaki jest sens tych czy innych świąt czy w ogóle wiary w Siłę Wyższą . ?.
Jedna z osób z mojego otoczenia oburzyła się, że otwarcie mówię o swoim stosunku do religii, wiary i obchodzenia świąt . Dla mnie wiara nie jest rzeczą na pokaz . To nie jest zabawka z której korzystamy tylko wtedy kiedy jest nam źle tylko wtedy kiedy chcemy uciec przed tym co jest dla nas trudne i niewygodne. Wiara powinna dawać radość i wypływać z serca niezależnie od tego jak wiedzie nam się w życiu .
Jeśli utożsamiamy się z religią lub czymkolwiek innym to znaczy, że żyjemy według pewnych zasad którym dany nurt się kieruje, podpisujemy się pod tym . Kiedyś odwiedził mnie świadek Jehowy i chciał ze mną rozmawiać o Biblii . Powiedziałam mu, że z przyjemnością bym to zrobiła, ale nie znam Biblii na tyle by móc dyskutować o rzeczach tam zawartych . Później poznałam też osobę , która była ochrzczonym świadkiem Jehowy i po raz kolejny uświadomiłam sobie ,że nazywanie siebie katolikiem z mojej strony byłoby perfidne i niegodne . Podobno w Polsce mamy 85 % katolików, a ja zawsze zadaję sobie pytanie ilu z nich tak naprawdę po pierwsze zna i rozumie Pismo Święte a po drugie ilu z tych zadeklarowanych katolików żyje na obraz i podobieństwo Jezusa i kieruje się wartościami w Biblii zawartymi i tymi którymi podobno Jezus się kierował. Skoro uważają siebie za katolików to znaczy, że utożsamiają się z tym. Często słyszę określenia praktykujący i niepraktykujący katolik. W moim odczuciu nie ma czegoś takiego. Albo się jest wyznawcą danej wiary w całości, albo nie. Nie można trochę być w pociągu a trochę z niego wysiąść.
Myślę, że w całej tej życiowej gonitwie nie zastanawiamy się
nad wieloma rzeczami . Kwestie duchowe albo są pozornie przez nas zgłębiane
albo traktowane jako pewnego rodzaju moda, trend. Często też nawet w rozmowach
ze mną przyznajecie, że dopiero jakieś trudne doświadczenie skłoniło Was do
głębszej refleksji . Mam nadzieję, że zaczniemy to zmieniać i mieć więcej
refleksji niezależnie od tego jak toczy się nasze życie na dany moment.
Doradca Duchowy Rozanna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz